Surowość i piękno w mrocznej formie
Ekstremalny metal lubi czasem się wymieszać. Muzycy uprawiający najcięższe gatunki muzyki puszczają wodze fantazji i wplatają w swoją twórczość odmienne, ale równie dobrze pasujące i brzmiące patenty i z tego kociołka może narodzić się coś naprawdę interesującego. Takim zjawiskiem jest nowy album miłosławskiej grupy Sothoris zatytułowany „Wpiekłowstąpienie”.
Po udanym debiucie „Raj Potępiony” i czterech latach od premiery zespół powraca z drugim albumem, na którym znajdziemy osiem kompozycji trwających łącznie czterdzieści minut. To w zupełności wystarczy, aby przenieść słuchacza w mroczne otchłanie i zostawić go na pastwę ekstremalnej i wysokojakościowej muzyki. Za uprzednio wymienionymi cechami idzie również wręcz namacalna surowość brzmienia. Otwierający płytę utwór „Proroctwo” zaczyna się bardzo onirycznie, po czym przechodzi w narastającą falę dźwięków, które nie pozostawiają słuchaczowi złudzeń, z czym będzie miał do czynienia. Muzycy zabierają nas do krainy między światami, gdzie nie ma miejsca na promienie słoneczne i rozkwitającą przyrodę. Stąpamy po jałowych polach, widzimy bezlistne, umarłe drzewa, a nad naszymi głowami przelatują wygłodniałe kruki i wrony. Bardzo sugestywna i mroczna wizja potępienia. Następne utwory, „Potępieniec” i „Człowiek z marmuru” (tu automatyczne skojarzenie z filmem Andrzeja Wajdy), to coraz mocniej rozwinięta fuzja blackmetalowego chłodu z deathmetalowymi wstawkami. Do tego dochodzi swoista poetyckość tekstów w naszym rodzimym języku, co może jeszcze bardziej utożsamić słuchacza z przekazem. Dodatkowo wokal nie jest przytłumiony ani niewyraźny, za co niski pokłon w stronę wokalisty. Śpiewać/ryczeć po polsku trzeba umieć.
Do stylistyki deathmetalowej najbardziej zbliża się moim zdaniem utwór „W cieniu Golgoty”, który rozrywa przestrzeń sunącymi blastami i riffami. Absolutny sztos. Całość albumu kończą rytualnie brzmiący utwór tytułowy oraz „Requiem dla Hien” będący idealnym ciosem na koniec, przy którym głowa sama skłania się do moshowania. A to, jak tekst piętnuje pewne grupy społeczne, to po prostu coś pięknego. Dobra robota!
Odsłuchując tego typu albumy, jak najnowsze dzieło grupy Sothoris „Wpiekłowstąpienie”, jestem po raz kolejny dumny, że polska ekstrema cały czas żyje i ma się świetnie. Ten album trafił w moje gusta i choć nie ma tu niczego zaskakującego ani totalnie powalającego, dostajemy kawał uczciwej muzyki z potężnym tekstowym przekazem. Mam nadzieję, że na kolejnych albumach panowie z Sothoris nie obniżą lotów, bo są na dobrej drodze do tego, aby zaistnieć w umysłach szerokiego grona słuchaczy. Bierzcie i słuchajcie z tego wszyscy!
8/10 Michał D.