Węgierski Viking Black Metal ?

Mówi się, że wszystko co dobre szybko się kończy. Niestety nie zawsze tak jest. Czasem kończy się szybko to co jest całkowicie przeciętne i nie przykuje większej uwagi z subiektywnego punktu widzenia. Taka właśnie moim zdaniem jest EP-ka węgierskiego black metalowego kolektywu Svallin’s Rift zatytułowana „Unpenitent Era”. Zapraszam do krótkiej (na całe szczęście) lektury.

Black metal niejedno ma oblicze. Potrafi być mega mroczny, przesiąknięty folkiem i prastarymi wierzeniami, pompatyczny i symfoniczny. Ale tak samo jak każdy inny gatunek muzyki potrafi być po prostu nijaki. I tak jest w przypadku „Unpenitent Era”. Cztery utwory o długości kilkunastu minut są bardzo miernej jakości kalką wzorców powstałych zgoła ćwierć wieku temu. Instrumentarium grane na totalną pałę, bez ładu i składu, silące się na nie wiadomo co. Wokalista skrzeczący co najwyżej poprawnie wydaje się być w swoim świecie i totalnie nie obchodzi go co towarzyszący mu muzycy mają do powiedzenia. Nie ma tu prawie w ogóle chemii, charakteru oraz chociażby znikomych znamion chęci robienia porządnej muzyki. Całość brzmi jak nagrana przez kumpli od piwa w sali prób przez którą przetoczyło się więcej imprez niż pracy twórczej. Owszem, są próby lawirowania między tempami, wykrzesanie iskry z tego wszystkiego, ale idzie to niezwykle ciężko i topornie.

Tak jak napisałem na początku EP-ka Węgrów ze Svallin’s Rift szybko się kończy. I dobrze, bo nie wiem czy wysiedziałbym 40-minutowy album. Takie granie zapewne znajdzie swoich amatorów a zespół gdzieś tam głęboko miał na pewno dobre chęci. Moim zdaniem można posłuchać, sprawdzić, ale nie ma przymusu. Może ktoś dostrzeże w tej muzyce dużo więcej dla siebie niż ja.

5/10

Michał D.

Music Wolves - Odstęp