Kiedy wspólnie gramy, czasami nagle wyłania się z tego jeden dźwięk, jeden rytm.W pewnym momencie zdajemy sobie sprawę, że każdy z nas zaczyna to czuć, a dalej dzieją się już same dobre rzeczy
Diaboł:
Witajcie – na polskim rynku muzycznym ze świecą szukać rockowych zespołów, których muzyka nadaje się i „do radia”, i do pogo pod sceną – muzyka Transgresji akurat taka jest – to efekt zamierzony, czy przypadkowo udało się coś takiego stworzyć na próbach?
Gwadky: Wszyscy wywodzimy się z różnych klimatów rockowo-metalowych. Dzięki temu nasza twórczość jest różnorodna. Zawsze, kiedy tworzymy, skupiamy się na tym, aby muzyka była z jednej strony pełna charakteru, a z drugiej, aby mogła trafić ze swym przekazem do każdego. Nierzadko wymaga to od nas sporych kompromisów, ale koniec końców każda burza mózgów owocuje czymś ciekawym, cementując przy tym poczucie jedności w zespole.
Mund: Z czasem nauczyliśmy się tej współpracy między sobą, bo dla wszystkich najważniejszy jest zespół – jego charakter i brzmienie, a nie indywidualne ambicje.
D:
Klasyczny rockowy skład – gitara, bas, klawisz, perka i wokal – spotykany często w latach 80-90, dzisiaj zdaje się być już mniej popularny… a jednak dajecie radę, szczególnie przy fragmentach ciężkorockowych. Myśleliście o drugiej gitarze, czy w waszej muzyce nie jest ona po prostu potrzebna?
Gwadky: Na samym początku formowania Transgresji czegoś nam brakowało, jednak nie była to druga gitara. Komin posiada swoj wyjątkowy styl, którego za nic w świecie nie chcieliśmy wykastrować. Od samego początku zastanawialiśmy się za to nad elektroniką.
Gdy poznaliśmy Wąskiego, wiedzieliśmy, że „TO JEST TO!”.
Wąski jest fenomenalny w tym, co robi. Potrafi opuścić swoją strefę komfortu i często sięga po nieoczywiste rozwiązania.
Mund: Uważamy, że to nie ilość instrumentów w zespole jest najważniejsza, lecz partie, które grają i harmonizują miedzy sobą. Cały czas uczymy się nawzajem uzupełniać –na scenie, w studiu, czy podczas aranżowania utworów na próbach.
D:
W swojej muzyce łączycie ciężkiego rocka z „klimatami akustycznymi” oraz elementami, hmmm…rapu? Hip-hopu? Widać, że nie jest to przypadkowe – wszystko się ze sobą ładnie zgrywa, Wasza muzyka jest spójna. Tworzycie na próbach, „na żywca”, czy to efekt łączenia wcześniejszych motywów w Guitar Pro lub tajemnego knucia patentów w ciemnych lochach? 🙂
Gwadky: Dobre pytanie! Transgresja mocno ewoluowała w kwestii tworzenia materiału. Początkowo były to jam session, z których wybieraliśmy najciekawsze szkice.
Z czasem zaczęliśmy współpracę z producentami i to kompletnie zmieniło nasze podejście do tworzenia muzyki.
Razem z braćmi Wiesławskimi z Hertz Studio stworzyliśmy „Brak Równowagi”. Była to mega cenna lekcja, która do tej pory owocuje. Obecnie wypracowaliśmy system hybrydowy. Jammować nie przestaliśmy, dodatkowo nagrywamy sobie wszystko w Reaperze, ale każdy szkic później rozbijamy na czynniki pierwsze. Dzięki temu jesteśmy w stanie dokładnie usłyszeć i poczuć, co działa, a co nie. Kiedy uważamy, że dany utwór jest ciekawym „pomysłem”, wysyłamy go do producenta, którym obecnie jest Tomasz „Zed” Zalewski. To właśnie z nim zrobiliśmy najnowszy singiel, „Pragnę Więcej”.
Mund: Kiedy wspólnie gramy, czasami nagle wyłania się z tego jeden dźwięk, jeden rytm.W pewnym momencie zdajemy sobie sprawę, że każdy z nas zaczyna to czuć, a dalej dzieją się już same dobre rzeczy. Zawsze takie „bujające” perełki i koncepcje z prób rejestrujemy, choćby na telefon, a później, korzystając z dobroci najnowszej kosmicznej technologii, nagrywamy to na komputerze (czasami osobistym), aby mieć możliwość doszlifowania danego pomysłu. Takich projektów w zanadrzu mamy bardzo dużo.
D:
Muzyka, która jest ładnie przemyślana i skomponowana, nie jest jedynym elementem, o którym warto wspomnieć. Tym drugim, jakże ważnym, są teksty – ambitne, ciekawe, z przesłaniem… i stąd pytanie, w zasadzie dwa w jednym – czy najpierw tworzycie muzykę, a później, dopasowując aranże, powstają opowieści, czy też może odwrotnie? Czy słowa idą w parze z muzyką w procesie twórczym?
Po drugie – jak dużą wagę przywiązujecie do słów? Jesteście w stanie zaśpiewać typową „pościelówę” lub tekst o dupie Maryni?
Gwadky: Teksty tworzę często pod wpływem impulsu, iskry przemyśleń lub emocji. Posiadam kilka folderów plików, które czekają na odpowiednią chwilę. Gdy jestem na próbie z chłopakami, często się zdarza, że z tony zapisków podpasuje mi jedynie jedno zdanie, ale na tyle celnie wpasowuje się w konkretny kontekst muzyczny, że od razu czuję, że to jest to. Później staram się dopracować tekst tak, aby dobrze korespondował z główną ideą, jaką chciałem pierwotnie przekazać.
Mund: Paweł ujął to bardzo dobrze. Dodam tylko, ze czasami mam wrażenie, że Paweł wie, co nam w głowie siedzi i jak jammujemy na sali, potrafi wyśpiewać z głowy emocjonalny i trafny tekst, który idealnie pasuje do tego konkretnego klimatu i dźwięku. Identyfikujemy się z jego tekstami i widać, że nasi fani mają dokładnie tak samo. Potwierdzają to spotkania po koncertach i komentarze w mediach społecznościowych.
Gwadky: A co do drugiej części pytania… No cóż… Nie jestem dobry w satyrycznych tekstach. Ogromnie doceniam zespoły i tekściarzy, którzy potrafią wykonać zabawny, satyryczny, aczkolwiek głęboki tekst. Ja do nich nie należę – mam zbyt proste i toporne poczucie humoru.
D:
Wystąpiliście w programach typu talent show – pytanie ciekawskiego, gdyż mój zespół również w takowym uczestniczył i zebrał pozytywne oceny, a jednak nie zostaliśmy wyemitowani – na ile występ w tym programie pomógł Wam w promocji zespołu? Nie dorobiono Wam łatki –„a, są w telewizji, to pewnie za chwilę pójdą w komercję i zaczną grać disco polo”?
Gwadky: Bardzo miło wspominam udział w Mam Talent. Wydaje mi się, że byliśmy mocnym kontrastem w stosunku do innych uczestników. Po emisji programu nazwa Transgresja zaczęła się delikatnie obijać o uszy. Najważniejsze jednak i tak było doświadczenie, jakie zyskaliśmy. Nikt nigdy przy tym nie chciał nas „modelować”, zmieniać. Nie przypominam sobie negatywnych komentarzy ze środowiska.
Mund: Takie doświadczenie – zderzenie się z tym wielkim telewizyjnym światem – jest bezcenne. Uważam, że można wiele zyskać, jednak trzeba się uprzednio dobrze do takiego występu przygotować, bo wiadomo, jak bezlitosny potrafi być dzisiejszy świat i jak wiele osób czeka na czyjeś „potknięcie” na forum publicznym.
D:
Macie bardzo ciekawe i ambitne teledyski. Sami piszecie scenariusze do tych obrazów, czy stworzył je ten mały Gagatek, który pojawia się w„Furii”? W tym miejscu pozwolę sobie na dygresję – fajny pomysł z farbami! Można zagrać rocka na kolorowo, a jednocześnie mrocznie? Można!
Gwadky: Zawsze marzyliśmy o tym, aby teledyski były wyjątkowe i miały w sobie walor artystyczny. Dlatego jesteśmy wdzięczni, że mogliśmy współpracować przy naszym najnowszym teledysku do „Pragnę Więcej” z Aleksandrem „Kopruchem” Kozłowskim ze studia „Przedmarańcza”. Olek jest artystą w pełnym tego słowa znaczeniu. On przedstawia swoje pomysły i wizje, starając się wczuć w klimat całego utworu i aury zespołu. Pierwszy raz współpracowaliśmy z Olkiem przy teledysku do „Furii” i to był właśnie początek naszej owocnej relacji.
Teledysk do „Faktorii” natomiast wykonał nasz klawiszowiec, Wąski. Wszystko wykonał sam, za co należą się mu gromkie brawa.
Mund: Kręcenie teledysku to ciekawe doświadczenie. Widzieć, jak z takich pojedynczych ujęć powstaje jednolity obraz – to niesamowite przeżycie. Moment, w którym na naszych oczach koncepcja i scenariusz przenoszą się na żywy obraz, zawsze robi na nas ogromne wrażenie.
D:
Jakie plany macie na przyszłość? Muza? Obrazy? Eurowizja? 😉
Gwadky: Eurowizja, kto wie… 😀 Obecnie pracujemy nad kolejnym albumem z Tomaszem „ZED” Zalewskim. Okres pandemii staramy się wykorzystać na dopracowanie nowego materiału. Oczywiście mamy nadzieje, że w międzyczasie uda nam się jeszcze zagrać dla naszej Watahy parę koncertów w tych trudnych dla Muzyki czasach.
Mund: Zamierzamy grać, tworzyć, nagrywać. Mamy plan, który konsekwentnie realizujemy. Uważam, że z tych trudnych czasów wyjdziemy obronną ręką.