Chodź opowiem ci bajeczkę...

Chciałbym zacząć ten tekst zdaniem, że cieszę się ogromnie z powrotu jednej z najważniejszych grup dla polskiego świata ekstremalnego folk metalu. Wrocławski Thy Worshiper po bardzo udanych „Klechdach” z 2016 roku uznał, że przyszedł czas na zabranie słuchaczy w świat bajek. Ale nie takich zwykłych, wesołych i radosnych bajek. Przed Wami „Bajki o Staruchu”.

Co się zmieniło w obozie Thy Worshiper w ciągu pięciu lat? Zespół zasiliło dwie nowe osoby: wokalistka Monika Lubas oraz perkusista Marcin Pazera. Nowa krew w zespole sprawiła, że „Bajki o Staruchu” nabrały jeszcze ciekawszego sznytu. Thy Worshiper serwuje nam osiem premierowych kompozycji składających się na koncept historii wokół tytułowego Starucha. Kim lub czym on jest? To pozostawiam w domyśle każdemu ze słuchaczy.

Co do warstwy muzycznej, to dostajemy na najnowszej płycie wrocławsko-dublińskiej grupy coś, co bardzo lubię – kontrasty. Każdy z utworów to ścieżka dźwiękowa prowadząca do mrocznego, baśniowego wieloświata. Dźwięki suną niczym duchy, transowe bębny i gitary wypełniają przestrzeń a damsko-męskie wokale przenikają się i zazębiają niczym mantryczne zaklęcia. Album otwiera kompozycja „Straszno tu”, będąca preludium do całej podróży. Następnie mierzymy się z utworem „Aniołkowi nie wierz”, gdzie intensywny, transowy rytm i przejmujące wokale mieszają się z podziemnym, metalowym atakiem. Kolejnym mrocznym i baśniowym manifestem jest „Cień”, gdzie krążymy po labiryncie i zewsząd obserwują nas dziwne postacie, a przerażające, szeptane słowa na końcu wwiercają się w umysł i potęgują uczucie niepokoju. Album poza świetnym klimatem, emanacją mrocznej strony słowiańskich wpływów ma jeszcze jedną, niewątpliwą zaletę – jest kompozycyjnie wyważony. W odróżnieniu od poprzedniego krążka, który mimo wielu zalet odrobinę mi się dłużył, w tym przypadku osiem kompozycji oraz ich długość to strzał w dziesiątkę. Eksplorując kolejne utwory, docieramy do mojego niewątpliwego faworyta, jakim jest „Baba Jaga”. Gęstniejące instrumentarium (perkusja i bas są tutaj jak smoła przelewająca się przez palce), kolejne tajemnicze głosy robią megarobotę. Swoją drogą polecam również zobaczyć znakomity teledysk do tego utworu (trochę klimat Blair Witch 😉 ). Całość zamyka „Mgła”, która niczym opadająca kurtyna kończy ten pyszny spektakl.

Cieszy mnie ogromnie powrót tak ważnego dla polskiego black/ethno metalu zespołu. Mam nadzieję, że ci, którzy zapomnieli o Thy Worshiper, po usłyszeniu albumu „Bajki o Staruchu” posypią głowy popiołem i przeproszą się z całą twórczością grupy. A ci którzy o nim nie zapomnieli, będą radować się mrocznymi baśniami przez długi czas. Bardzo dobry i potrzebny album.

9/10 Michał D.

Music Wolves - Odstęp