Rosyjska Apokalipsa
Eksploracji rosyjskiego black metalu w wykonaniu Mara Prod. ciąg dalszy. Tym razem moje uszy zaatakował pochodzący z Moskwy Ulvdalir. Mara postawiła na reedycję albumu, który pierwotnie ukazał się w 2011 roku. To kolejny zespól, o którego istnieniu nie miałem pojęcia. Ciekawe ile ich jeszcze jest? Właśnie dla takich płyt, jak „Cold Breath of Apocalypse”, uwielbiam przeszukiwać, grzebać w scenie metalowej.
Płytę otwiera intro, którego tytuł jest zarazem tytułem całego CD. Zimne, złowrogie dźwięki rozlewają się po pokoju, przygotowują słuchacza na nadchodzącą apokalipsę. Następny utwór „Dissolving in Cosmic Ice” to potężne uderzenie black metalu. Utwór zaczyna się w szybkim tempie i mocnymi riffami, by w połowie zwolnić, nie tracąc przy tym mocy i na koniec przechodząc do black’n’rolla. Motoryczny, wciągający. Noga sama chodzi i już wiem, że dalej może być tylko lepiej. „Scourge of Destruction” to z kolei szybki, agresywny, trwający prawie cztery minuty kawałek. „Black Pioson” wydaje się stawiać bardziej na ciężar. Wolne fragmenty przechodzą w szybki atak. „I am death, I am fire„ – potężne, szybkie ciosy, by znowu w połowie zwolnić na chwilę dla złapania oddechu i zaatakować jeszcze szybciej i mocniej. Wbijające się riffy i praca sekcji sprawiają, że utwór ten zostaje najdłużej w pamięci. „Night of Desekration” – szybko, agresywnie, zwalniając na sam koniec, kreując jakby nostalgię i smutek. „Chalice of Foundations” to kolejny szybki utwór na płycie, tym razem bez zwolnień. Ostro i konkretnie dostajemy wpierdol. „Harvest of Plague” jest zamykającym płytę outrem. Nie zostało już nic , apokalipsa się dokończyła, ciemność, chłód i pustka… W reedycji Mary dostajemy dodatkowy utwór w postaci coveru „Storm of the reaper” nieświętego Nifeheim.
Podsumowując, „Cold Breath of Apocalypse” to opętany, agresywny, zimny black metal, w którym szaleństwo miesza się ze złem i odczuciem nieuchronnie nadciągającej nicości. Wiem, tak można opisać każdą dobrą płytę. Dlaczego moim zdaniem należy, a wręcz trzeba sięgnąć po to wydawnictwo? Ponieważ mimo pozostawania w ramach black metalu, muzycznie Ulvdalir wykreował coś unikalnego – niesamowita moc, tajemniczość, bardzo dobre brzmienie to tylko kilka z wielu atutów tej płyty. Pomimo angielskojęzycznych tytułów, teksty wykrzyczane są w języku rosyjskim, co dla mnie jest jeszcze jednym plusem. Trudno słowami oddać doskonałość tego albumu, tego trzeba po prostu posłuchać i samemu doświadczyć.
Kończąc tę recenzję, chciałbym tylko wspomnieć, że dzięki wydawnictwom Mara Prod. pokochałem wersję digi.
9/10
Arkadio Hose Morales