Black metal na krańcu świata

Na początku człowiek stworzył heavy metal i widział, że to było dobre. A potem powiedział człowiek niech dźwięk stanie się brudny i bardziej hałaśliwy i nazwał człowiek ten nowy metal thrash metalem. A widział, że był on dobry. Trzeciego dnia rzekł człowiek: „Niechaj dźwięk będzie jeszcze cięższy”. Tak stworzył człowiek potwory muzyczne i ziarno zepsucia zostało zasiane. Kolejnego dnia stworzył człowiek black metal. I widział, że było to złe. Było jednak za późno i ten rozpełzł się po całej ziemi, aż do Indonezji. Z tego kraju, który w Polsce wydaje się być krańcem świata przybył do nas Veneration ze swoją pierwszą długogrającą płytą The Core of Revelation(Triumphant Resistance).

Fakt, że w Indonezji powstaje muzyka metalowa mnie szczególnie nie zdziwił. Ilość zespołów slam/death, które napotkałem śledząc tę scenę szybko przekonał mnie, że Indonezja nie jest muzycznymi slumsami, a raczej rości sobie prawa do obecności w pierwszej dziesiątce krajów, gdzie powstaje najlepsza muzyka ekstremalna. Bardziej zaskakujący był dla mnie fakt, że trójka młodych muzyków stamtąd postanowiła nagrać długogrający album w stylu wczesnego Hellhammer. Zarazem fakt, że w Indonezji żyje ponad 270 mln ludzi, z czego największą mniejszościową religią jest chrześcijaństwo może ten fenomen tłumaczyć. Veneration ma już na swoim koncie EP Thy Infernal. Album hołdujący klasycznym rozwiązaniom podziemnego grania: brudna produkcja, nieczysty wokal, proste riffy i kopiowanie rozwiązań z blackmetalowej trylogii Darkthrone. Na swoim długograju Veneration gra bardzo podobnie. Wiązałem z tą płytą duże nadzieje, ponieważ została pięknie wydana. Ikonografia, którą kapela promuje swoją muzykę przypomina mi tę, wykorzystywaną przez recenzowany jakiś czas temu na łamach Music Wolves Acherontas. Spodziewałem się, że utwory będą miały bardziej podniosły charakter, a kapela podejmie się rytualnych recytacji czy wykorzystania czystego wokalu. Tego wszystkiego nie ma, co mnie nieco rozczarowało. Chociaż The Core of Revelation nie jest żadnym odkryciem, to trzeba przyznać, że Panowie grają dobrze i mają więcej pomysłów niż na EP. Co najmniej w dwóch miejscach w pierwszym utworze możemy delektować się rzewnymi solówkami, a w czwartym zespół pokusił się o zmiany tempa i trochę technicznego skakania po progach. The Gleaming Flames of Burning Hadith jest zresztą bardzo ciekawym utworem, do którego warto wracać, żeby docenić różnorodność kompozycyjną obcą często bardziej doświadczonym kapelom. Veneration poprawili również brzmienie wokalu, który w porównaniu z EP brzmi o niebo lepiej (chociaż czystość produkcji w black metalu nie musi być zaletą). Im dłużej słuchamy płyty, tym ciekawsza się staje. Szybkie i rytmiczne Katatonik Pantokrator nie pozwala pozostać obojętnym, a piękny riff powtarzany uparcie w kolejnej kompozycji na płycie prowadzi konsekwentnie do najdłuższego i zarazem najwolniejszego The Speckled Dust of Sanhedrin, który jest utworem na płycie ostatnim.

Niezwykle cennym atutem płyty jest to, że kapela nie boi się tworzenia tak długich kompozycji, typowych bardziej dla atmosferycznego grania. Siódemka na tej płycie, bo tyle utworów ona zawiera, to popis gry instrumentalnej, gdzie wokal odgrywa zdecydowanie drugoplanową rolę. To chyba zresztą partie wokalne są najsłabszą stroną całego wydawnictwa. Veneration gra świetnie jeśli chodzi o kompozycje, melodie (lub ich brak, gdy trzeba) i budowanie napięcia. Dość monotonny i wyprany z autentycznych emocji wokal nieco zaburza odbiór, nie wpływa jednak na ogólną ocenę płyty, która jest bardzo dobra.

Black metal jest już zjawiskiem światowym i chociaż pozostaje na obrzeżach muzycznego uniwersum, to wpływa to tylko na jego korzyść. Fenomenalną jego cechą jest to, że z jednej strony wchłania on lokalne wpływy kulturowe, ale nie przestaje być black metalem; z drugiej natomiast, że jego rdzeń pozostaje niezmienny. Mamy zatem zespoły, które starają się black metal urozmaicać i „oswajać” z kulturą swojego kraju i takie, które chcą grać tak, jak grano 30/40 lat temu. Kanoniczne reguły drugiej fali wyznaczyły kierunek rozwoju, którego Veneration nie chce zmieniać. Należy zatem przypisać ich do tej grupy zespołów, która nie jest zainteresowana wplataniem lokalnych elementów, a hołduje klasykom gatunku. Pierwszy długograj w ich dorobku nie ma zatem nic z innowacyjności czy przesuwania granic muzycznych, ale z pewnością jest wydawnictwem wartym uwagi.

Ps. Z braku najnowszej płyty do odsłuchu na portalach muzycznych wrzucamy link do utworu z poprzedniego albumu zespołu

8/10

Łukasz F.

Music Wolves - Odstęp

Wardruna – „Kvitravn” recenzja

Leć biały kruku, przesłanie Bogów nieś… Norwegowie z Wardruny zasiadają obecnie dość wysoko w panteonie folkowego grania, o czym świadczą chociażby wyprzedawane na pniu koncerty.…

Więcej ==>

Infernal Legion Beast Reborn recenzja

Dlaczego przypełzłeś demonie Zło ma wiele imion i przybiera wiele kształtów. Zło od zawsze fascynuje i przeraża tych, którzy próbują zgłębić jego naturę i dotrzeć…

Więcej ==>