Jak dziki gon, wataha rusza, czując świeżą krew, nadstawia uszu, wytęża swój węch… w odmętach cieni, głosu z czeluści woła ich zew, by szukać, by łowić aż braknie im tchu, dźwięków gniewu, wichury i wyklętych strun…
Vonülfsrëich (FIN) – Ragnarök Rising – recenzja
Brzmienie oceanu
Od ok. 420 do 360 mln lat temu żyły na świecie ryby pancerne – stworzenia zaliczane do najstarszych reprezentantów ryb. Chociaż w oceanach wiele jest dzisiaj stworzeń, to ryby pancerne przeszły już do historii. W muzyce rzeczy mają się zgoła inaczej. W 1994 roku Gorgoroth wydał album Pentagram, zaliczany dzisiaj do klasyki gatunku. Od tamtej pory sceny koncertowe świata zapełniły się zespołami, które całymi garściami czerpią z dorobku drugiej fali. Jak się jednak okazuje są też kapele, które wciąż grają tak, jak Gorgoroth na Pentagram.
Fiński Vonülfsrëich w ciągu ostatnich dziesięciu lat nagrał osiem albumów krótko- i dwa długogrające oraz trzy dema. Nie sposób zatem odmówić muzykom płodności. Największym mankamentem płyty jest jednak fakt, że jest to produkcja nieprzemyślana. Zawiera cztery kompozycje, z czego pierwsza trwa 2:24 min, natomiast czwarta 20:59 min. Oczywiście zespół ma pełne prawo zorganizować swój album wedle swojej koncepcji. Ten podział kompozycyjny jest jednak problematyczny dla odbiorcy. Właściwie albumu należy słuchać jako jednego dzieła. To również ze względu na wzajemne podobieństwo poszczególnych kawałków. Najciekawszym utworem jest zdecydowanie ostatni tzn. Dusk Boreal, wydany wcześniej w postaci singla. Finowie operują różnymi tempami, nie bojąc się instrumentalnych, w tym akustycznych wstawek. Trudno jednak stwierdzić czemu ma służyć czterominutowa wstawka w środku Dusk Boreal i pięciominotowe outro, stanowiące nadal część utworu. Zespół ma niewątpliwie ogromny potencjał. Dźwięki płynące z głośnika z pewnością zadowolą miłośników tradycyjnego grania. Wokalista skrzeczy i wrzeszczy jak Hat na Pentagram, a outro czwórki na płycie możnaby przykleić do intro do Antichrist. Nie każda zmiana jest zresztą dobra. Tygrysy szablozębne z pewnością wzbudzają większy respekt, niż dzisiejsze dachowce. Album na swoje zalety. Akustyczne fragmenty nadają płycie finezji, która przerywa monotonny ton gitar i pozwala czekać na kolejne przełamanie fali szorstkiego dźwięku. Ponadto płyta nagrana jest w trzech językach – zespół śpiewa po angielsku i fińsku, a trójkę na płycie – Askplaneten kończy melorecytacja po szwedzku, co jest ciekawym rozwiązaniem.
Natknąłem się niedawno na album amerykańskiego Akhlys – Melinoë. Płyta powala ciężkością i potęgą. Bez wątpienia jest to metal hołdujący klasykom i wierny blackowej spuściźnie. Jest jak rekin, którego nie tknęła ewolucja. Od milionów lat wzbudzający respekt i przerażenie. Tak perfekcyjnie dostosowany do swojego środowiska, że niepotrzebujący zmian. Ragnarök Rising to przy nim jak wspomniane ryby pancerne, które oparły się ewolucji na złość, bez większego planu na siebie. Fani klasycznego black metalu drugiej fali nie będą zawiedzeni. Badacze przeszłości ziemi też z pewnością chcieliby odkryć żywe ryby pancerne.
Powrót Mrocznego Czarnoksiężnika Po prawie sześciu latach powraca jednoosobowy zespół/projekt ZØRORMR, którego twórca pochodzi z Opola. Czwarty album zatytułowany ,,The Monolith” , dzięki Via Nocturna,…
Hawajska raz! Lubicie Hawajską? Jeżeli nie, to po odsłuchu powinniście się zastanowić. W przeciwieństwie do regularnej pizzy, Riptide zawiera 5 kawałków. W tym wypadku robotę…
Nie ma zmiłuj! Przy tak ogromnym natłoku płyt i informacji muzycznych nie jest niczym dziwnym, że pewne płyty przechodzą w dniu premiery zupełnie niezauważone. Bywa…
Pieśń wojów, moc bogów, obraz Ragnaroku. Graveland to jeden z tych zespołów, który od początku polaryzował fanów ekstremalnego metalu w Polsce. Formacja dowodzona od trzydziestu…