Krół Puszczy!

Lubię kiedy nazwa zespołu idealnie koresponduje z wykonywaną przez zespół muzyką. Wtedy wiem jeszcze mocniej z czym mam do czynienia i o wiele lepiej koresponduje mi się z twórczością muzyków jeśli nazwa od razu zapada w pamięć. Krótka, treściwa za którą idzie moc wykonywanych dźwięków. Dziś mam przyjemność jeden z takich zespołów zaprezentować. Młodzi, zdeterminowani, szturmujący głośniki swoim debiutanckim albumem. Poznajcie Tur.

Podtytuł tego tekstu wydaje mi się idealny na początek, bo moje pierwsze zetknięcie z zespołem Tur od razu przywołało myśl o tym wymarłym ssaku zamieszkującym pradawne puszcze. Tury w Polsce były niekwestionowanymi królami lasów a walka z tymi zwierzętami często kończyła się śmiercią. W naszym kraju ostatni przedstawiciel tego gatunku padł w siedemnastym wieku, jednak skojarzenia z tym zwierzęciem przetrwały do naszych czasów. Siła, bezlitosność i zaciekłe bronienie swego. To trzy składniki stojące za debiutem grupy. Fuzja death/black metalu z wpływami hardcoreu tworzy przepyszne dźwiękowe wizje. Po krótkim intrze dostajemy kopa na łeb w postaci utworu „Falling” (zajebista, posępna gitara w drugiej części utworu) a następnie Tur jest już w pełnej szarży podczas utworu „Cursed Place”. Czasem jednak zwalnia i nawraca (fragmenty utworu „Annihilation) aby znów zaatakować z pełną mocą. Na siedem utworów na płycie mamy dwa pierwiastki polskojęzyczne: „Zwolnij ten świat” oraz „Mur”. Pierwszy z nich muzycznie i wyrazowo bardzo mocno kojarzy mi się ze wczesnym Slipknotem natomiast drugi zabiera nas pod tytułowy mur i sunie niczym walec mający rozgnieść słuchacza. Oczyma wyobraźni słuchając tego numeru widzę grupę skazańców czekających na rozstrzelanie i egzekutorów przygotowujących broń. W końcu po minutach ciągnących się w nieskończoność biorą skazańców na cel i…zapada ciemność. Ciemność z której budzą się uśpione w umysłach demony przemawiające do nas przez słowa i dźwięki mediatorów z zespołu Tur.

Reasumując moje pierwsze wrażenia z odsłuchu tego albumu powiem tyle, że zespół Tur zachował się jak swój pradawny, zwierzęcy odpowiednik. Wypierdolił z lasu na pełnej szarży, stratował wszystko na swojej drodze i wrócił w knieje. Niecałe trzydzieści minut muzyki robi robotę. Solidny i dobry start. Warto mieć twórczość chłopaków na uwadze.

8/10 Michał D.

Music Wolves - Odstęp

Crest – Riptide – rececnzja

Hawajska raz! Lubicie Hawajską? Jeżeli nie, to po odsłuchu powinniście się zastanowić. W przeciwieństwie do regularnej pizzy, Riptide zawiera 5 kawałków. W tym wypadku robotę…

Więcej ==>