Leć biały kruku, przesłanie Bogów nieś…

Norwegowie z Wardruny zasiadają obecnie dość wysoko w panteonie folkowego grania, o czym świadczą chociażby wyprzedawane na pniu koncerty. Swoją sławę budowali jednak mozolnie i z pokorą, co wynika głównie z bezkompromisowości Einara Selvika, który, jak sam podkreśla, nie dyskutuje i przed nikim nie ugina się w kwestiach sztuki. I za to dla niego wielki szacun (chociaż na pewno do komercyjnego sukcesu grupy przyczyniła się partycypacja w tworzeniu telewizyjnych „Wikingów”).

W konsekwencji panujących obecnie przedziwnych czasów, piąty album Wardruny rodził się nieco w bólach. Planowana początkowo na czerwiec 2020 r. premiera „Kvitravn”, Białego Kruka – totemicznego imienia Einara, została przeniesiona na styczeń 2021 r. Aby nieco osłodzić fanom czas oczekiwania, zespół publikował oprócz singli także sporo materiałów dodatkowych, streamów online czy filmów traktujących o powstawaniu płyty.

Co zatem dostajemy po miesiącach oczekiwania? Cóż, na piątym albumie Einar i spółka, po odmiennym od reszty swojej twórczości epizodzie pt. „Skald”, wracają do kontynuacji trylogii „Runljod”. Wątkiem przewodnim płyty są motywy animalistyczne, symbolizm i legendy dotyczące świętych białych zwierząt, występujących zarówno w wierzeniach nordyckich, jak i innych ludów rozsianych po zakątkach naszego globu. Zwierzętach będących posłańcami bogów, pomostem między światem ludzkim a mistycznym, symbolami czystości. Wszystko to ubrane w szatę mitów, magii, pradawnych legend, pełne mroku i tajemniczości, jak to zwykle u Wardruny bywa.

Muzycznie mam wrażenie, że zespół wszedł na wyższy poziom w porównaniu z poprzednimi płytami trylogii. Każda z nich miała nieco inny charakter, a „Ragnarok” była w mojej ocenie wypadkową dwóch poprzednich. „Kvitravn” jest w tym względzie podobny. Można na nim odnaleźć elementy poprzedników z trylogii, jednak dużo bardziej urozmaicone. Mamy do czynienia z większą ilością odgłosów natury. Klimat i charakter utworów podkreślają szum wiatru, plusk wodospadu, wycie wilka czy krzyk kruka. Instrumentarium potrafi być surowe, dziewicze, aby za chwile wzbogacić się o brzmienia różnego rodzaju lir, harf czy koziego rogu. Wokalnie Einar wspierany jest przez Lindę Fray-Hellę oraz, co jest nowością w twórczości Wardruny, przez tradycyjne pieśniarki nordyckie Kirsten i Sigrid Bråten Berg, co uważam za bardzo udany zabieg.

Moim skromnym zdaniem, „Kvitravn” to najlepsze dziecko Wardruny. Album przy zachowaniu charakterystycznej dla twórczości grupy aury mroku i mistycyzmu jest produkcją dynamiczną, pełną emocji i autentyczności, zabierającą słuchacza w duchową podróż, w której łączy się z naturą, wsłuchuje w przekaz niesiony przez jej wysłanników, zanurza się w krajobrazach dzikiej północy i w jej legendach spowitych mgłą pradawnych czasów. Jest też albumem uniwersalnym, wychodzącym poza ramy kultury nordyckiej, dziełem wielowarstwowym, którego kolejne przesłuchania pozwolą nam na mozolne odkrywanie jego tajemnic.

9/10

Tomek S.

Music Wolves - Odstęp

Annihilator-Ballistic, Sadistic-recenzja

Bez niespodzianek Kolejna, siedemnasta płyta kanadyjskiego Annihilatora rozgościła się na dobre. Promowana przedpremiera trzema singlami już od zeszłej jesieni rozbudzała apetyt i oczekiwania. Warto też…

Więcej ==>