Przygoda prowadząca nas do klasyków cięższego grania.

Muzyka Wija łączy inspiracje rockiem i protometalem z lat 70. z ciężarem właściwym późniejszym dekadom, balansując między przeszłością a przyszłością.  

Moment odsłuchu to moment wymieszania klasyki w nowoczesnym wydaniu. W zespole brak gitary basowej jest uzupełniany gitarą barytonową, wokal przywołuje skojarzenia z Anją Orthodox z Closterkellera, a perkusja spokojnie odnalazłaby się w dzisiejszym graniu. „Dziwidło” jest specyficzne w odbiorze. Mamy wrażenie, że gdzieś to słyszeliśmy, ale jest świeże. Dzięki temu materiał jest ciekawszy, miło się kojarzy i zapada w pamięć. Utworów jest 11, każdy oryginalny i spójny. Przez cały czas, gdy słuchałem, nie zaznałem znudzenia, niespójności ani wrażenia, że coś nie zostało przemyślane.

Utwory nie są przesadnie długie – nie męczą, ale zadowalają. Cała otoczka wokół zespołu Wij niewątpliwie buduje klimat, który zespół chciał przedstawić. Odbiorcy słuchający nie tylko uszami będą zadowoleni. Wij jest obiecującą grupą i odnoszę wrażenie, że ma wyższe aspiracje i jest na to gotowa.

Jedyne uchybienie, jakie mógłbym wskazać, to produkcja. Mam wrażenie, że nacisk położono na ekspozycję zjawiskowego wokalu i wyraźną perkusję, podczas gdy gitara próbuje spełniać rolę swoją oraz basu. Nie każdemu może się spodobać taka forma. Jest oryginalna, ale kontrowersyjna.

Podsumowując, „Dziwidło” to oryginalny krążek – szerokie spektrum stylistyczne, awangardowa produkcja, wysoki poziom wykonawców, zapadające w pamięć utwory i powiew świeżości na rynku. Zespół po tym rozdziale powinien zdecydować się na któryś kierunek. Myślę, że reakcja potencjalnych przyszłych fanów i odbiór z mediów i koncertów podpowie, którędy iść.

8,5/10 Daniel Krasoń

Music Wolves - Odstęp

Taltos – Érezd hogy élsz – recenzja

Eksperyment po węgiersku Często powtarza się, że „Polak, Węgier, dwa bratanki”. Wszak z Węgrami wiąże nas nie tylko wiele kontekstów historycznych ale również kulturowych gdzie…

Więcej ==>