Zaklęcia utkane w mroku

Mnóstwo jest nad Wisłą zespołów które święciły triumfy wiele lat temu a dziś, pomimo istnienia i kroczenia swoją ścieżką zostały zapomniane przez nowe pokolenia słuchaczy muzyki gitarowej. I warto je przypominać. A jeszcze lepiej jak same przypomną o sobie i to nie w sposób grzeczny i subtelny, tylko wyważając drzwi naszej percepcji muzycznej taranem i atakując nasze zmysły z krzykiem rozsiadają się wygodnie na tronie naszej muzycznej duszy. Nadstawcie uszu, młodzi metalowcy bo na salony powrócił zespół o którym krążą legendy. Swój szósty album studyjny o znamiennym tytule „Kaźń” wydał zielonogórski Witchmaster.

Na dobre rzeczy trzeba i warto poczekać dość długo więc od razu z marszu powiem, że powrót studyjny Witchmaster po ośmiu latach jest nie tyle wydarzeniem, ale również bardzo udanym krążkiem. I od samego intra, trwającego dwadzieścia trzy sekundy myślę sobie….panie, jak to zapierdala. Szczęka opadła mi do samej ziemi bo oldskulowy metal mieli się na tej płycie tak, że nawet nikt nie piśnie. Witchmaster naprzeciw słuchacza wystawił prawdziwy legion złożony z czternastu utworów stworzonych po to aby opętać uszy i umysł słuchacza. W tym zawsze byli najlepsi. Dowodzący składam od zarania wokalista i gitarzysta Geryon ani myśli brać jeńców swoim opętańczym krzykiem a gitarzy i perkusja nie pozostają dłużne grając kąśliwe riffy i absolutnie pierwotne blasty. W hordzie Witchmaster za akompaniament odpowiadają między innymi Inferno, znany z Behemoth i Azarath oraz Reyash, niegdyś basista między innymi Vader. Ale nazwiska na scenie to jedno, a zmysł kompozytorski i wykonawczy drugie. Na nowej płycie cały Witchmaster wyłonił się nie tyle z zatęchłego lochu co z samych kręgów piekieł. Tutaj każdy utwór to absolutny strzał w ryj a intensywność grania sięga zenitu. Od pierwszego uderzenia „War Metal Haiku” przez „Poison Chalice” czy „All Consuming Hate” lub bardzo sugestywny w wymowie „Zdychaj kurwo Nazareńska” zespół nie daje odetchnąć. Mieszanka death/thrash metalu z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych brzmi tak jakby tamte czasy w ogóle nie przeminęły. Panowie dalej mają w sobie ten sam bunt i gniew który napędza ich twórczość i pompuje krew i adrenalinę. Coś wspaniałego. Od lat jestem zwolennikiem przypominania nastoletnim metalowcom twórczości takich grup jak Witchmaster i mogę postawić wszystko na jedną kartę jeśli chodzi o gwarancję jakości i wielkości tej grupy. Dziś naprawdę niewielu wiarusów sceny tłucze metal w ten sposób. A zamykający płytę tytułowy utwór „Kaźń” to jak nagłe przebudzenie się w ciemnej izbie do której nie dociera promień światła. I o to właśnie chodzi.

Mógłbym o tej płycie jeszcze pisać wiele, ale w sumie po co? Witchmaster broni się od lat i tym razem znów nie zawodzi wydają prawdziwie kapitalny album. Kilkanaście krótkich strzałów które jestem pewien, że będzie wielbił każdy szanujący się metalowiec. Na koniec tylko napiszę parafrazując słowa pewnej księgi, że morza wyschną, góry się w proch obrócą a chwała twórczości Witchmaster nie przeminie!

Kaźń” to album na który każdy powinien skazać się z przyjemnością.

9/10 Michał D.

Music Wolves - Odstęp