Szczypta Gotyku
„Od dziecka śpiewałam piosenki, które narzucali mi inni. Kiedy zaczęłam pisać własne kawałki zrozumiałam, że nie chcę już śpiewać słów innych osób. Przy tworzeniu muzyki najważniejsza jest dla mnie autentyczność”-wokalistka zespołu Arshenic. Na wywiad zaprasza nasza Owca w wilczej skórze.
Owca w wilczej skórze: Widzę, że uczysz śpiewu w Gdańsku. Skończyłaś szkołę muzyczną, studia muzyczne czy jesteś samorodnym talentem?
Ofilia :
Talent, talentem, ale aby unikać błędów trzeba znać teorię. Zaczęłam się uczyć śpiewu pod okiem nauczyciela już w podstawówce. Kiedy miałam 11 lat rodzice zaczęli wysyłać mnie na pierwsze konkursy wokalne, na których zdobywałam nagrody, a wraz z tym przychodzili coraz lepsi nauczyciele śpiewu. Uczyłam się pod okiem nauczycieli z akademii muzycznych i teatrów muzycznych, także u znanych nauczycieli, takich jak Elżbieta Zapendowska, czy Melissa Cross (amerykańska nauczycielka technik ekstremalnych dla wokalistów rockowych i metalowych). Przestałam chodzić na lekcje śpiewu w wieku dwudziestu kilku lat, jednak dalej szukam informacji na temat nowych technik i biorę udział w szkoleniach, których tematy mnie ciekawią. Śpiew to moja największa pasja.
Owca: Czy Twoja rodzina jest muzykalna, odziedziczyłaś po kimś umiejętności, ktoś Cię zachęcał, abyś szła w kierunku muzyki?
Ofilia:
Mój tata jest multiinstrumentalistą, gra na pianinie, gitarze, trochę też na perkusji. Kiedy byłam dzieckiem, mój starszy brat grał mi na gitarze kołysanki i śpiewał przeboje np. Guns’n Roses. Rodzice nie musieli mnie specjalnie zachęcać, śpiewanie było moją ulubioną „zabawą” od kiedy byłam małym dzieckiem.
Owca:
Arszenik kojarzy mi się z Panią Bovary czy Lukrecją Borgią, wzorowaliście się na tych postaciach, wymyślając nazwę?
Ofilia:
Szukaliśmy mocnej, „zabójczej” nazwy. Arszenik jako propozycja spodobał mi się z tego względu, że po pierwsze jest to zarówno trucizna, jak i lekarstwo (do tej pory stosowane w leczeniu raka), a po drugie – arszenik nazywany był kobiecą trucizną, ponieważ był jedną z najpopularniejszych metod na pozbywanie się niewiernych mężów i kochanków. Jako kobiecie, działało mi to na wyobraźnię 😉.
Owca:
Kto reżyseruje teledyski? Decydujesz o przedstawianej historii, scenografii, itd.?
Ofilia:
Klipy są moją drugą po koncertach ulubioną rzeczą. Przy okazji ich kręcenia zawsze spełniam swoje małe marzenia. Moją wyobraźnię ogranicza jedynie budżet 🙂. Nasz pierwszy teledysk powstał w 2016 do piosenki „Erased”. To prosty klip nagrany w studio. Drugi był „Monster”, klip nagrany w schronisku dla zwierząt. Miałam kilka pomysłów, które zawarliśmy w tym klipie, ale polegaliśmy mocno na Tomq, który go kręcił. Co do „Unspoken”, uwielbiam horrory także takie klasy B (typu Zabójcze Ryjówki, Mordercze pomidory, czy coś tam o krwiożerczych bobrach xD).
Chciałam więc, być częścią jakiegoś. Miałam wizję ogólnego klimatu – marzyła mi się między innymi zakonnica na rurze. Każdy z nas wymyślił swoje scenki, ale reżyserem był Tomq. Scena z predatorem została wymyślona przez chłopaków. Było to pierwsze ujęcie tej sceny, która zaczęła się bez uprzedzenia mnie. Razor, który był predatorem, faktycznie mnie przestraszył, stąd widać, że się śmieję, kiedy porywa mnie do piekła 😉.
„Dear Remorse” było najbardziej świadomym klipem, jaki zrobiliśmy. Ten kawałek wybraliśmy jako singiel promujący nowy album. Pisanie scenariusza przyniosło mi ogromną frajdę, miałam w głowie także wyraźną wizję tego jak chciałabym go pokazać. Opowiadałam Creo scena po scenie jak widzę tą historię. Krzysiek z Creo jest człowiekiem, z którym najlepiej mi się współpracuje, ponieważ nie próbuje przepchnąć swojej wizji, tylko jak najlepiej oddać naszą. Jeden z moich byłych uczniów jest właścicielem Edzi (boa), którą obiecał mi kiedyś pożyczyć, gdybyśmy chcieli kręcić klip. Wiedziałam, że nie boję się węży, ale uwierz mi, że sprawy się trochę komplikują, kiedy wąż jest prawie twojej długości i pełza po twoim prawie nagim ciele. Podczas kręcenia tych scen, chłopcy z zespołu, którzy byli obecni na planie, bawili się chyba trochę lepiej ode mnie… 😉
Owca:Sama piszesz teksty?
Ofilia:
Od dziecka śpiewałam piosenki, które narzucali mi inni. Kiedy zaczęłam pisać własne kawałki zrozumiałam, że nie chcę już śpiewać słów innych osób. Przy tworzeniu muzyki najważniejsza jest dla mnie autentyczność. Na scenie dostaję kopa adrenaliny i pozwalam moim demonom się pobawić, ale nie staję się przy tym kimś innym. Zależy mi więc na tym, by to co przekazuję, było prawdziwe i moje. Chłopcy nie wtrącają się w teksty. Czasami pytają, o czym są, wtedy zdradzam im część tego, co autor miał na myśli.
Owca:
. Na nagraniu koncertu w piosence „Odejdziesz” miałaś chyba naturalne włosy. Długa suknia, gorset, wyglądałaś jak z baśni. Skąd taka ostra i drastyczna zmiana wizerunku?
Ofilia:
Kiedy miałam 20 lat, dość długo byłam blondynką, ale byłam tylko kolejną, niewyróżniającą się blondynką, co trochę mnie drażniło. Ten kolor włosów też nie dodaje powagi… Zaczęłam farbować końcówki włosów na niebiesko i tak przez lata moje włosy zmieniły się w brązowo turkusowe. Suknia, którą miałam w tym klipie, to vintage – suknia mojej mamy, którą sobie uszyła na wesele swojej siostry, kiedy miała 19 lat. W tym klipie sukienka miała już na karku z 30 lat… W Arshenic z lat 2008-2011 mieliśmy bardzo gotycki wizerunek, więc sukienki i gorsety były tym, co wtedy do mnie pasowało. Od tego czasu dorośliśmy. Staramy się pracować nad swoim własnym brzmieniem, czy gatunkiem i teraz to ja tworze zasady, zamiast za nimi podążać 😉.
Owca:
Zrobiliście covery m.in. do “Nic nie może wiecznie trwać” i “Zegarmistrz świata purpurowy”, co będzie następne?
Ofilia:
Jak wspominałam, nie lubię śpiewać coverów. Dla mnie ich robienie ma sens, kiedy traktujesz utwór jak swój i dajesz mu nowe oblicze. Kluczem są teksty. Pierwszy cover – połączenie “Nic nie może wiecznie trwać” i “Zegarmistrza światła” stworzyliśmy w 2008 roku. Jako nastolatka lubiłam ten utwór ze względu na ponury tekst, a drażnił mnie jego festynowy aranż. Chciałam więc, zrobić go tak, jak w moim postrzeganiu, brzmiałby spójnie. Kolejnym był “Paparazzi” Lady Gagi, ironiczna opowiastka o obsesji. Następnym jest “Where did you sleep last night”. Jeśli Wam się spodoba, to na pewno też spodoba Wam się ukryty utwór na naszej płycie “Final Collision” (niedostępny w necie :D)
Owca:
Które wokalistki są Twoimi autorytetami? Może Maria Brink z In this moment, Sandra Nasic z Guano Apes, Justyna Steczkowska?;D
Ofilia:
Wszystkie wokalistki, które wymieniłaś mają fajne cechy, z In This Moment bardzo lubię fry scream i kilka utworów (nawet na moim instagramie – ofilia_arshenic, jest filmik, jak na salce prób śpiewam ich kawałek „Burn”), Sandra Nasic była prekursorką żeńskich false cordów i uwielbiałam Guano Apes, gdy byłam nastolatką. W kwestii autorytetów jednak większą szansę u mnie miałaby na to miano Angela Gossow, pierwsza wokalistka Arch Enemy.
Owca:
Ostatnie pytanie – jeśli jest zbyt prywatne nie odpowiadaj, albo możesz też kłamać. Jak Ci się pracuje z mężem?
Ofilia:
Najlepiej 🙂. Granie z drugą połową w zespole jest czymś, co napędza nas oboje. Wzajemnie się motywujemy i wspieramy w dążeniu do wspólnego celu. Do tego nie musimy się nikomu tłumaczyć, że idziemy na próbę, czy kolejny koncert. Wspólne granie jest tym, co pomaga nam być razem. Polecam 😉.