Zapach pola bitwy.

Rodzime podziemie zaskakuje non stop. Możliwość obserwowania, jak rodzą sięnowe pomysły, projekty i zespoły, cieszy mnie ogromnie. Nie zawsze zaskoczenie
jest takie, że zbieram szczękę z podłogi, ale przecież nie o to chodzi, żebywymyślać koło na nowo. Skoro pewne patenty działają, to trzeba po prostu
wykorzystywać je po swojemu. I tak też robi enigmatyczny projekt XificurK ze swojądrugą epką zatytułowaną „1410”.

Xificurk jest projektem stosunkowo świeżym, dowodzonym przez duet muzyków ukrytych (a jakże) pod pseudonimami. Za gitary i wokale odpowiada niejaki Temira De Temirin, natomiast za basy, klawisze i perkusję Sitre De Sitrin. Przyznam, że gdy pierwszy raz zapoznałem się z pseudonimami artystów, skojarzyły mi się z imionami rycerzy wyjętymi z sagi Georga R.R. Martina czy Andrzeja Sapkowskiego.I do rycerskiego klimatu wcale nie jest daleko, gdyż sam tytuł epki nasuwa oczywiste skojarzenie z bitwą pod Grunwaldem. Jednak w tym wypadku nie mamy do czynienia z Sienkiewiczowskimi naleciałościami, ale z bezlitosnym, krwawym obrazem bitwy. Riffy gitarowe i perkusyjne blasty po zamknięciu oczu nasuwają mi skojarzenia ze szczękiem oręża, szarżą koni i jękiem umierających. Materiał zawiera cztery utwory, w których muzycy nie mają litości dla słuchacza(nawet spokojne motywy chorałów gregoriańskich i transowych klawiszy w utworze „Vilthaaen” utrzymują poczucie niepokoju). Pozostałe utwory przeprowadzają nas przez krwawą rzeź, a najbardziej „demonicznym” momentem na całym krążku jest dla moich usz utwór „Durmak (The flight of the Moth”). Wolno sunący riff, do którego dołącza pompatyczna perkusja jest niczym wojenny upiór, który krąży wokół nas i szepcze do ucha złowieszcze słowa. Nie ma tu miejsca na nudę, gdyż muzycy aranżują utwory w taki sposób, że nasza uwaga skupiona jest cały czas na tym, co mają do przekazania. Jeśli słuchacz ma chęć poszukiwania nowych wrażeń, muzyka projektu XificurK na pewno przypadnie mu do gustu. Zaznaczam, że nie jest to muzyka lekka, łatwa i przyjemna, która jednym uchem wleci, a drugim wyleci. Takie płyty zostawiają w człowieku ślad, który prędko nie zniknie (jeśli w ogóle). Zatem nie zdziwcie się, jeśli po kilkukrotnym wysłuchaniu epki „1410” w środku nocy obudzi Was dźwięk bitwy
albo złowrogie bzyczenie.

8/10
Michał Drab

Music Wolves - Odstęp

Olēka – Driftwood– recenzja

Ludzie Lasu Olēka raczy nas Epką „Driftwood”. Klasyczny format 4 utworów i niecodzienne połączenie chirurgicznej precyzji instrumentalistów wraz z smakiem i satysfakcjonującą kompozycją. Epka nosi…

Więcej ==>