O Żywiołaku lub pogańska noc

Kto choć raz był w chorzowskiej Leśniczówce, ten wie, że ta niewielka knajpa, w środku wielkiego parku, charakteryzują się ogromną dawką klimatu. Środek lasu, wczesnojesienny mrok, spacer, który trzeba odbyć oraz mocno rockowo-blusowy klimat lokalu mogą kojarzyć z Psychoteką Żywiołaka. I słusznie, bo ta piątkowa noc należała właśnie do tych folkowych bestii.

Pierwsze chłody nie zraziły dość sporego grona fanów Wendów, folku i mroku, przed stawieniem się w reżimie sanitarnym pod samą sceną. Przed główną gwiazdą jednak był dosyć ciekawy support w postaci lokalnej śląskiej kapeli – Strzygi. Zespół minimalistyczny, trzyosobowy, w części złożony z członków Oberschlesien, gra na syntezatorach, gitarze i garach, tworząc dosyć ciekawą całość. Co prawda kapela dopiero stawia pierwsze kroki pod tym szyldem i ma jeszcze ograniczony repertuar, ale ozdobiła go kilkoma zgrabnymi coverami, które rosnąca powoli publika przyjmowała dosyć entuzjastycznie. Nie zabrało „Nocy komety”, ale i nie zabrakło chyba po raz pierwszy coverowanego, a na pewno po raz pierwszy przed własnym występem … Żywiołaka. Nie da się ukryć, że był to w sumie idealny support, lżejszy od głównej gwiazdy, bardziej przystępny szerokiej publice, ale złożony z doświadczonych muzyków i budujący dobry flokujący mroczny klimat, raz opowiadając gawędę o wampirze z Siemianowic, a raz ciągnący dłuższe utwory z wyraźnymi gitarami na przodzie, o hipnotycznym nastroju. Ale wszystko, co dobre, szybko się kończy. Zagrany na bis cover Obreschlesien, który ciut zaostrzył klimat, pozostawił idealny niedosyt przed główną gwiazdą.

Żywiołak zaczął energicznie i bez wstępów, zanim jeszcze publika zdążyła się oderwać od szklanek i dojść pod scenę. Szybko okazało, że skład jest uszczuplony o połowę damskich wokali, jednak z pomocą przyszły inne wokale – czy to ze sceny, czy zza konsolety. Okazało się również, że zespół niepróżnuje i szykuje nowe wydawnictwo, a nowych utworów można było już posłuchać tej nocy. Pierwszy z nich miał trochę batiuszkowy, kościelny nastrój, który zaraz poszedł w szybkie rytmy przy „Sol Invictus”. Żywiołak zdecydowanie jest w formie i kto nie był, może tylko żałować – pięknych chwil, kiedy publika śpiewała razem z zespołem, który chętnie sięgał po ostatnio nagraną płytę choćby przy „Morskim królu”, który sprawił, że noc i las stały się jeszcze ciemniejsze. Kiedy zespół zaczął „Dziadygę”, w pełni rozbawiona publika nie bała się śpiewać z zespołem, choć w pierwszej chwili brakło jej refleksu. Kolejny nowy kawałek, czerpiąc zarówno z Mickiewicza, jak i z lokalnych pieśni, spawił publice radość, która przy lecącej dalej „Czarodzielnicy” szalała już po całości. Przed końcem polecił jeszcze trzeci utwór, który sięgnął po bardziej surowe nawiązania do „Siekiery” i trochę instrumentalnej zabawy z publicznością przed zakończeniem. Nie pozwolono jednak zespołow zejść zbyt szybko ze sceny. Klimat mrocznej pogańskiej zabawy tak mocno udzielił się publice, że domagała się jeszcze długo kolejnych bisów. W tym momencie muzycy wyszli naprzeciw wszelkim oczekiwaniom. Kiedy tłum chciał coś starego, dostał „Świdrygę i Midrygę”, a kiedy dalej było mu mało, dostał kolejne kawałki. I tak oto Żywiołak zakończył występ, pozostawiając cały tłum ludzi z wizją powrotu przez ciemny las, niczym wyprawą Vendów.

Nie da się ukryć, zespół jest w formie i żadnej zmiany ani zawirowania w składzie nie są w stanie zgasić entuzjazmu Roberta Jaworskiego. Było coś starego, coś nowego i pominięta całkowicie „Globalna wiocha”, co mnie osobiście ucieszyło. Jedyne czego mogę się doczepić to dynamika koncertu, czyli nadmiar gawędy po każdym utworze, jednak to już kwestia gustu, jednym to pasuje, drugim nie. Fakt faktem, były to ciekawe opowieści z życia zespołu i historie o lokalnym skansenie. Na koniec mogę dodać tylko jedno – kto nie był, ten trąba i musi szybko nadrobić.

Kri-Su

Music Wolves - Odstęp

Unborn suffer „COVERED IN GRIND” – premiera albumu

Jest to ten moment, w którym dźwięk przejmuje kontrolę, a człowiek ją traci – w obszernym wywiadzie dla Music Wolves o nowej płycie „Radiance of a Thousand Suns” industrial-metalowego Whalesong, pasji, inspiracjach twórczych, koncertach oraz swojej pracy opowiada multiinstrumentalista, wokalista i kompozytor – Michał Neithan Kiełbasa.

Więcej ==>
vane_row_banner

Wywiad – Vane

VANE – wywiad Okręt Vane od roku pruje fale oceanu muzycznego – czy spodziewaliście się tak szybkiego sukcesu ? Powiem tak – dużo z tego…

Więcej ==>

Nowe wieści z obozu Diaboła Boruty, oraz prezentacja okładki nowego albumu

Jest to ten moment, w którym dźwięk przejmuje kontrolę, a człowiek ją traci – w obszernym wywiadzie dla Music Wolves o nowej płycie „Radiance of a Thousand Suns” industrial-metalowego Whalesong, pasji, inspiracjach twórczych, koncertach oraz swojej pracy opowiada multiinstrumentalista, wokalista i kompozytor – Michał Neithan Kiełbasa.

Więcej ==>

Nasze nawiązanie do „Dziadów”Mickiewicza polega na użyciu cytatu z tego dzieła, ale nie jest to interpretacja samego utworu. W tekście i teledysku chcieliśmy nawiązać do święta słowiańskiego, co robił również Mickiewicz w swoim dramacie-wywiad z zespołem Mekrfolk

Jest to ten moment, w którym dźwięk przejmuje kontrolę, a człowiek ją traci – w obszernym wywiadzie dla Music Wolves o nowej płycie „Radiance of a Thousand Suns” industrial-metalowego Whalesong, pasji, inspiracjach twórczych, koncertach oraz swojej pracy opowiada multiinstrumentalista, wokalista i kompozytor – Michał Neithan Kiełbasa.

Więcej ==>