Metal w klimacie carskiej Rosji.

Od kilku lat wokół Batushki narosło mnóstwo skomplikowanych historii, poczynając od konfliktu Krzysztofa Drabikowskiego i Bartłomieja Krysiuka, procesy sądowe, zakazy działalności, aż po wyraźny podział na dwie Batushki zarządzane osobno przez wyżej wymienionych panów. To wszystko sprawiło, że fani również się podzielili. Nie ma się co dziwić, rozłamy w zespołach zawsze tworzą podziały. Ale w tej chwili wychodzi na to, że obydwa zespoły będą funkcjonować na swoich własnych zasadach. O Batushce Drabikowskiego na razie cisza, natomiast ta dowodzona przez Krysiuka właśnie powróciła po roku z drugą epką zatytułowaną „Carju Niebiesnyj”.

Nie będę ukrywał, że długo zajęło mi zrozumienie tej płyty. Jak z epką „Raskol” wydaną rok wcześniej nie miałem najmniejszego problemu (ot, przyjemna niespodzianka od Batushki), tak z „Carju Niebiesnyj” problem był już sporych rozmiarów. Na krążek składa się sześć utworów o wiodącym tytule „Pismo” oraz odpowiedniej numeracji, trwających dwadzieścia siedem minut. Kto zna twórczość zakapturzonych „duchownych”, mniej więcej wie, czego się spodziewać, jednak jest tutaj kilka zmiennych. Płyta jest wolniejsza niż dotychczasowe dokonania, niezwykle surowa i zimna. W tej surowości i zimnie da się dostrzec swego rodzaju patos idący za konceptem carskiej Rosji z czasów panowania Mikołaja II (którego postać widnieje również na przepięknej okładce). Mamy tu mroczne chóry, prawosławno-liturgiczny klimat, a także przeplatające się ze sobą blackmetalowe blasty oraz wolno sunące, doomowe gitary. Każdy z sześciu utworów jest tutaj osobną historią i podchodząc do słuchania po raz pierwszy najnowszej epki zespołu warto przesłuchać za pierwszym razem całość, a następnie poporcjować sobie każdy fragment osobno, aby wycisnąć zeń całą esencję, jaką pan Krysiuk z ekipą chcą nam zaoferować.

Niechaj wolno mi będzie w przypadku tej płyty użyć określenia „progresja”. Jest to oczywiście progresja ściśle zawarta w uniwersum zespołu, czyli niezwykle hermetyczna i niewychodząca poza szablon. Brzmi jak oksymoron, prawda? Jednak moim zdaniem jest w tym metoda, ponieważ jeśli porównamy sobie ostatni „duży” album o tytule „Hospodi”, to w przypadku zarówno wcześniej wydanego „Raskol”, jak i „Carju Niebiesnyj” mamy do czynienia z progresją i ewolucją na własnych zasadach (szczególnie mam tu na myśli fragmenty w postaci Pisma I, Pisma V i VI).

Na koniec chciałbym dodać, że ta epka jeszcze musi się przeżreć przez moje zwoje mózgowe, chociaż pisząc te słowa doceniam jej warstwę o wiele bardziej niż za pierwszym razem. Batushka dowodzona przez Bartłomieja Krysiuka jest w trakcie pisania własnego dekalogu i swego rodzaju odseparowania się od przeszłości. Jak śpiewał w utworze „Łza dla cieniów minionych” wieszcz Roman K. – „Okręt mój płynie dalej…”.

Doceniam i czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

7/10 Michał Drab

 

Music Wolves - Odstęp

Fatigue – „III”- recenzja

Dźwięki otchłani Warto w życiu odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie: co lubię w życiu robić? A potem zacząć to robić. Nasza egzystencja pokazuje nam,…

Więcej ==>